Wypchnięty poza nawias tego świata
Pielęgnuję swój wyrok... Uśmiech??!
A cóż to takiego, dni tak przebrzydłe
Skazany na celę bez okien, gdzie żyć kazano nam
Bezszelestnie jak ćma
Sześć na sześć... stojąc podtrzymuję zdrętwiałe ciało
Rzemieniem wbitym w pomarszczone dłonie.
Lepiej tak trwać, niżeli z czwartego piętra
Gnać w dół, na łeb, na szyję ...
Do tego prowadzi rozpacz i zwątpienie ... do tego ...
Bez ciebie ... noc jest jedynie
Przeklętym podróżnym u bram świtu ...
Poznań, 01.08.1995 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz